Twój koszyk jest pusty

Marie-Else von Diezelsky
z domu hrabina Keyserlingk

Marie-Else von Diezelsky, z domu hrabina Keyserlingk, była postacią o nieprzeciętnej wrażliwości i wszechstronnych zainteresowaniach. Pochodziła ze starej, szlacheckiej rodziny, co było widoczne w całej jej postawie i wrażeniu jakie na wszystkich wywierała. Wspominał o tym jej mąż Goerg von Diezelsky w publikacji "Pamięci mojej ukochanej żony Marie-Else von Diezelsky, z domu hrabiny Keyserlingk". Zanurz się w historię wyjątkowej kobiety, której życie jest nie tylko opowieścią o życiu rodzinnym, ale także o niezłomnej determinacji i miłości, która przetrwała próby czasu. 


Marie Else von Diezelsky z domu hrabina Keyserlingk

Lata młodości hrabiny Keyserlingk
w Wejherowie

Marie-Else von Keyserlingk urodziła się 8 marca 1890 roku w Wejherowie. Była najstarszą córką hrabiego Heinricha i hrabiny Cecile von Keyserlnigk, z domu von Below. Dzieciństwo spędziła w swoim rodzinnym domu - pałacu w Wejherowie

W 1910 roku Marie-Else udała się z ojcem w fascynującą podróż do Rzymu, bogatą w niezapomniane przeżycia. Z kolei jej ukochana matka wprowadziła ją w świat muzyki, poezji i sztuki.

Przed wybuchem I wojny światowej regularnie odwiedzała swoją młodszą siostrę w Berlinie, gdzie ta pełniła przez dwa lata rolę damy dworu u córki króla. W czasie wojny zaangażowała się aktywnie w działalność Czerwonego Krzyża, oddając się opiece nad rannymi żołnierzami w lazarecie w Wejherowie.

Strata jej brata Archibalda, który zginął na froncie 29 listopada 1914 roku, była dla niej ogromnym ciosem. Jego portret, zawsze ozdobiony świeżymi kwiatami, stał na komodzie w jej sypialni, pełniąc rolę pamiątki i hołdu dla ukochanego brata.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Georg von Diezelsky, właściciej majątku w Choczewie, nawiązał bliższy kontakt z rodziną Keyserlingków w latach 1914-1915.Od pierwszego wejrzenia zakochał się w córce hrabiów Keyserlinkg - Marie-Else. Georg  oświadczył się wybracne swojego serca 5 sierpnia 1915 roku i chciał się z nią jak najszybciej ożenić. Plany zostały jednak przerwane, ponieważ Georg musiał wrócić do swego sztabu generalnego w Kownie. Narzeczeni wymieniali się listami miłosnymi, których pokaźny zbiór przetrwał w Choczewie do 1945 roku. Po powrocie Georga z Kowna zakochani ustalili datę ślubu na 8 stycznia 1916 roku.

Ślub Georga i Marie odbył się w kościele ewangelickim w Wejherowie (obecnie rzymskokatolicki parafialny pw. św. Leona Wielkiego i Stanisława Kostki). W ceremoni uczestniło wiele mieszkańców miasta. W podróż poślubną państwo młodzi wyruszyli do Berlina, gdzie dokonali zakupów, aby uzupełnić posag panny młodej. Zakochani nie zdołali się sobą długo nacieszyć, ponieważ już w lutym Georg musiał wracać do na pole walki jako dowódca batalionu. Rozstanie było dla nich bardzo trudne. Marie-Else von Diezelsky musiała przejąć obowiązki z prowadzeniem majątku w Choczewie.

W Choczewie pomieszkiwała również matka Georga. Jak sam pisał od samego początku Marie miała serdeczną relację z jego matką.

Nawet kiedy zameldowała się u niej po naszych zaręczynach, zrobiła to ze słowami: "Oto twoje nowe dziecko". Moja mama bardzo ją kochała, ponieważ była tak samo życzliwa jak Marie-Else. Zawsze nazywała ją "mamą" i pielęgnowała pamięć o niej aż do śmierci.

W 1917 roku radość w oczekiwaniu na nadchodzące macierzyństwo została przyćmiona przez smutek, gdyż Marie urodziła martwe dziecko. Od tego momentu Marie stała się kochającą matką i była całkowicie pochłonięta opieką, pielęgnacją i miłością.

Później urodził się syn spadkobierca oraz kolejne dwie córki. Marie-Else prowadziła każdemu dziecku pamiętnik. Dzieci wychowywano w duchu chrześcijaństwa. Cała rodzina była religijna i głęboko wierzyła w Boga. Marie i Georg regularnie chodzili z dziećmi do koścoła, czytali swoim pociechom Biblie i wspólnie interpretowali jej fragmenty. 

Dbała o swoje dzieci w najdrobniejszych szczegółach i sumiennie wypełniała swoje obowiązki domowe. Była błogosławieństwem i dumą domu. Była dla nas wzorem czystego życia.

Rodzina von Diezelsky, choć zazwyczaj zaabsorbowana w obowiązkach związanych z prowadzeniem majątku, od czasu do czasu odbywała wspólne podróże. Chociaż nie miały one miejsca zbyt często, zawsze były one wyjątkowym przeżyciem. Ich celami były niekiedy malownicze Włochy, innym razem zaś urokliwa Górna Bawaria. Marie wszędzie zdobywała serca swoją dobrocią i życzliwością. 

Zimowymi wieczorami, przy pracach ręcznych, Marie-Else chłonęła dźwięki radia oraz muzykę Beethovena płynącą z płyt. Każdą środę wyznaczała sobie na magiczny świat utworów Chopina. Gdy tylko było to możliwe, nie omijała także koncertów muzycznych, a latem tradycyjnie zabierała wszystkie dzieci do Opery Leśnej w Sopocie. Jej domowa biblioteka była skarbnicą wiedzy na temat religii, sztuki i filozofii; a także zawierała pozycje anglojęzyczne, którym również oddawała się z zapałem.

Każdy, kogo spotkała, był poruszony jej życzliwością, która wyrażała się w uśmiechu, który promieniował z jej serca na twarz. Pozostawiła nam dziedzictwo swojej osobowości, swojej czystej, szlachetnej, skromnej i życzliwej natury.


Pani von Diezelsky była silnie związana z otoczeniem, w którym się obracała. Znała zarówno radości, jak i smutki wszystkich pracowników zatrudnionych na ich majątku. Prowadziła bogatą korespondencję ze swoimi przyjaciółkami, utrzymując bliskie relacje nawet na odległość. Ponadto, pełniła funkcję przewodniczącej miejscowej organizacji kobiecej, znaną jako Luisenbund. Organizacja ta, działająca w latach 1923-33, czerpała swoją nazwę od imienia królowej Luizy, a jej działalność miała głęboki wpływ na życie społeczności lokalnej.

Niespodziewana choroba

Zimą na początku 1939 roku Marie-Else odbyła podróż do Berlina, gdzie odwiedziła swą serdeczną przyjaciółkę, panią von Seeckt. W kwietniu, w towarzystwie swojego męża Georga udała się samochodem do Berlina, aby odwiedzić ich córkę Verę, przebywającą w hufcu pracy Joachimsthal. Pod koniec tego miesiąca spotkała się również z przyjaciółką, panią von Krause, w Witkowie. Dnia 9 maja pojechała do Wejherowa, aby uczestniczyć w urodzinach swojej mamy. Nikt z tych osób nie przypuszczał, że będzie to ostatnie spotkanie z Marie. Gdy ich sekretarka z Choczewa, panna Thieme, pojechała na granicę do Wierzchucina, aby odebrać panią von Diezelsky, zaniepokoiła się jej złym niezdrowym wyglądem. Po powrocie z Wejherowa Marie-Else odczuwała codziennie osłabienie, pozostając dłużej w łóżku, często kaszlała, a do tego pojawił się ból gardła. Po dwóch dniach wezwano lekarza. Ten stwierdził zapalenie krani i przepisał leki. 

W środowy wieczór, tuż przed Świętem Wniebowstąpienia, do domu rodziny Diezelskich powróciła córka Vera, co wzbudziło wielką radość u Marie. Jednakże już następnego dnia jej stan zdrowia ponownie się pogorszył. Wieczorem w piątek gorączka znacznie wzrosła, co skłoniło rodzinę do natychmiastowego wezwania lekarza. Był to młody lekarz zastępczy, który zdiagnozował prawostronne zapalenie płuc i udzielił zaleceń. Jednak po powrocie miejscowego lekarza, okazało się, że to diagnoza zapalenia krtani była trafniejsza. W kolejnych dniach stan Marie pogarszał się, a pomimo prób leczenia, kaszel stawał się coraz bardziej uciążliwy. Dopiero w poniedziałek lekarz potwierdził zapalenie płuc i skierował pacjentkę do szpitala w Lęborku. Marie była bardzo osłabiona i niezdolna do samodzielnego poruszania się, więc trzeba było ją nieść z samochodu. Wszyscy pokładali nadzieję w pomocy szpitalnego personelu, ale niestety stan Marie się pogorszył, a zapalenie przeszło na drugie płuco. Georg codziennie kontaktował się ze szpitalem, starając się dowiedzieć o stan zdrowia żony. Odwiedzał ją także z córką, ale sytuacja było coraz bardziej krytyczna. Marie, przeczuwając swój koniec, wyraziła życzenie, aby po jej śmierci nie została pochowana obok rodziców, lecz na wzgórzu porośniętym bukami naprzeciwko pałacu w Choczewie. Prosiła męża o staranne wychowanie ich najmłodszej córki Ellen oraz przekazała kilka wskazówek dla robotników prowadzących remont w pałacu. Poprosiła również o przyniesienie jej babki piaskowej i ulubionego pasztetu z drobiu oraz o przesłanie pasztetu jej przyjaciółce pani von Seeckt w Berlinie.

Po kolejnym zabiegu upuszczania krwi, gorączka spadła, a puls Marie osłabł. Towarzyszyła jej siostra, która następnego dnia zeznała, że po godzinie 22 zaczęła doznawać majaczenia i momentami traciła przytomność. Po północy pojawił się lekarz i podał jej lekarstwo. O godzinie 5 rano doktor Nagorsen postanowił sprawdzić stan pacjentki. W tym kluczowym momencie Marie von Diezelsky spokojnie spojrzała na lekarza, uśmiechnęła się, a następnie zamknęła oczy na zawsze.

Niewinne przeziębienie zamieniło się w przewlekłą chorobę, która pozbawiła życia wyjątkową kobietę - szlachetną damę, która odeszła zbyt wcześnie.

Dnia 26 maja, w pałacowej sali, wystawiono otwartą trumnę ze zmarłą, aby rodzina i najbliżsi mogli pożegnać się z nią zgodnie z tradycją.

Pogrzeb odbył się 29 marca 1939 roku. Po południu odprawiono uroczystość żałobną w pałacu, którą uczestniczyli nie tylko krewni, lecz także liczni przyjaciele i znajomi z okolicznych majątków, a nawet prawie cała miejscowa społeczność. Wszyscy towarzyszyli zmarłej w jej ostatniej drodze do miejsca, które sama dla siebie wybrała. Pastor Trauttmann z Osiek poświęcił miejsce na wzgórzu w lesie, gdzie miał powstać nowy cmentarz rodziny von Diezelsky. Z tego punktu roztaczał się widok na park i pałac, które stanowiły ważny element życia Marie-Else.

Od wielu lat wiem, jak niezwykłą osobą była Marie-Else i dlatego mogę sobie wyobrazić, co straciłeś. Nie mogę przestać myśleć o tym, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, jak promiennie opowiadała mi, kiedy rozmawiała przez telefon ze swoim małym synkiem, który musiał mieć wtedy zaledwie 5 lat

...

Dla mnie była uosobieniem wszystkiego, co dobre i piękne, co można powiedzieć tylko o kobiecie, wszystkiego, co harmonijne i miłe. Odkąd zdałem sobie z tego sprawę, zawsze miałem wrażenie, że gdy wchodziła do pokoju, wszystko wokół mnie się rozjaśniało. Dlatego zawsze będę o niej myślał i będę wdzięczny za przyjaźń, którą mi okazała

...

Ilekroć byłem z nią, ożywał we mnie zatopiony, odległy świat.

...

Odeszła z nią najbardziej bezinteresowna, najwspanialsza, najcieplejsza i najszlachetniejsza istota.

...

Czuję głęboką wdzięczność, że dane mi było doświadczyć promienia słońca, który emanował od ukochanej Berklärte podczas moich lat egzaminacyjnych. To, co dała tym, których kochała, może być doświadczone tylko przez tych, którzy dzielili to szczęście


Do opracowania artykułu wykorzystano fragmenty publikacji:

Georg von Diezelsky, Dem Gedächtnis meiner geliebten Frau Marie-Else von Diezelsky, geb. Gräfin Keyserlingk, 1939

oraz publikację Ireny Elsner "Ród von Dzięcielski"

Pani Irenie Elsner szczególnie dziękuję za podzielenie się swoimi materiałami i zdjęciami.

Właścicielka portalu Dwory i Pałace Polski

Nina Herzberg-Zielezińska

Myślę, że mogłabym siebie określić jako pasjonatkę i obrończynię zabytków. Jestem poszukiwaczką interesujących miejsc oraz historii. W realizowaniu wytyczonych sobie celów czy projektów jestem ambitna i uparta. Krótko mówiąc nie daje łatwo za wygraną. Od życia oczekuję samych pozytywnych wrażeń. Choć kocham swoje rodzinne miasto – Wejherowo – to uwielbiam podróżować, nie tylko za granicę ale również po Polsce.

Moja przygoda z obiektami rezydencjalnymi rozpoczęła się od wycieczki do pałacu w Karżniczce i pomysłu na pracę magisterską. "Historyczne rezydencje powiatu wejherowskiego - krajobraz kulturowy i narracje" dały początek mojej nowej pasji. To wtedy rozpoczęłam poszukiwania dworów i pałaców i odkryłam, że jest ich naprawdę dużo. Obecnie pracuję nad skatalogowaniem wszystkich obiektów rezydencjalnych w całej Polsce.


Ostatnie artykuły

logo dwory i pałace polski

Copyright © 2020 Dwory i Pałace Polski. Powered by Indico S.C.  & Joomla! CMS 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Znajdż nas na:

Instagram Facebook Facebook youtube

Kontakt

Indico S.C. , Przyjaźni9, 84-215 Gowino
NIP: 5882424318, REGON: 366309509

Kontakt z redakcją:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.