Twój koszyk jest pusty

Beata Gołembiowska: W jednej walizce

Zapraszam do przeczytania wywiadu z Beatą Gołembiowską, autorką publikacji "W jednej walizce. Polska arystokracja na emigracji w Kanadzie".


Jak to się stało, że wyemigrowała Pani do Kanady?

W 1985 roku nic nie wskazywało, że komuna miała runąć, i zamarzył mi się wolny i piękny kraj, nawet nie dla mnie, ale dla moich dwóch, wtedy jeszcze bardzo małych córeczek. To moje marzenie podchwyciła przyjaciółka, która z racji spędzenia w stanie wojennym pół roku w więzieniu, wyemigrowała do Australii i w 1986 roku wysłała mi zaproszenie. Dwa czarowne, pełne słońca, spacerów po plażach, głaskania oswojonych kangurów i misiów koala, wędrówek po górach i tropikalnych lasach minęły „jak jeden dzień” i po powrocie do zimnej, brudnej i zniewolonej ojczyzny moje postanowienie nabrało jeszcze większej mocy. Starania o paszporty dla całej rodziny a potem wizy – nie do Australii, ale do Kanady, gdzie mieszkał mój brat – trwały sporo czasu i tak się stało, że wyjechaliśmy, kiedy Polska prawie odzyskała wolność, czyli w 1989 roku, po czerwcowych wyborach. W Kanadzie od razu aplikowaliśmy o emigrację do Australii i na wszelki wypadek o pobyt stały w Kanadzie. Australia nam odmówiła, a Kanada nas przyjęła.

Skąd wziął się pomysł na napisanie książki "W jednej walizce?"

W 2006 roku, Lotto Quebec udostępniło swoją montrealską galerię fundacji, (dla której pracowałam) założonej przez polską aktorkę, Lilianę Głąbczyńską-Komorowską, w celu zorganizowania wystawy dzieł sztuki artystów polsko-kanadyjskich. Przestrzeń wystawowa była na tyle duża, że postanowiono dołączyć do sztuki współczesnej sztukę dawną, której właścicielami była spora grupa przedstawicieli polskiej arystokracji i ziemiaństwa, mieszkająca w Rawdon, małym miasteczku blisko Montrealu.
Lotto-Quebec przeznaczyło też dość sporą sumę na nakręcenie filmu dokumentalnego o Rawdon, jako chyba największym w Północnej Ameryce skupisku polskiego ziemiaństwa i arystokracji.

Podczas realizacji filmu „Raj utracony, raj odzyskany” (zostałam jego reżyserem), przeprowadziliśmy wywiady z zaledwie sześcioma osobami. Ich historie były tak fascynujące, że postanowiłam stworzyć coś bardziej obszernego i tak powstała idea napisania książki. Zbieranie materiałów, przeprowadzenie wywiadów, układ graficzny i przygotowanie do druku zajęło mi pięć lat.

Jak docierała Pani do rodzin szlacheckich w Kanadzie?

Ponieważ w przedwojennej Polsce rodzin szlacheckich było sporo i też dość dużo osób „herbowych” wyjechało do Kanady, skupiłam się na przeprowadzeniu wywiadów wyłącznie z dawnymi arystokratami, czyli utytułowanymi szlachcicami. Wśród bohaterów „W jednej walizce” jedynie tytułu nie posiada Paweł Popiel, lecz jego matka – Maria z hrabiów Bnińskich oraz Elgin Scott, Anglik, mąż Marii hr. Tarnowskiej z Malinia.

Pierwszym arystokratą, z którym przeprowadziłam wywiad, był Marcin hr. Tarnowski z Dzikowa, który pamiętał moją babcię, mamę i ciotkę (Janina, Nina i Róża Krynickie) , gdyż jako uchodźczynie z Poznania spędziły w oficynie dzikowskiego zamku całą okupację, przygarnięte przez Różę hr. Tarnowską. Hrabina przyjęła około stu wysiedleńców z Poznańskiego i przez całą okupację dawała im schronienie.

Marcin Tarnowski wprowadził mnie w świat polskiej arystokracji i pomógł mi nawiązać kontakty z pozostałymi siedemnastoma osobami. Połowa z nich mieszkała w Rawdon, a dziewięć osób w Montrealu, Ottawie i w Vancouver. Ponieważ mieszkałam przez rok w Vancouver, mogłam przeprowadzić wywiady z czterema osobami.

Na jakie wyzwania napotkała Pani w trakcie pisania książki?

„W jednej walizce” jest moim debiutem pisarskim, a ponadto książką historyczną, w dodatku bogato ilustrowaną, dlatego wyzwań było sporo. Redakcja językowa, układ graficzny, obróbka zdjęć, fotografowanie pamiątek i wykonywanie zdjęć portretowych moich bohaterów – z tym musiałam się zmagać. Jeśli chodzi o część ilustracyjną, to pomogło mi w niej moje wykształcenie fotograficzne – pięcioletnie studia na Dawson College w Montrealu. W układzie graficznym książki nieocenionym okazał się mój dawny partner, Mariusz Wasilewski – praca nad szatą graficzną zajęła nam rok.
Wyzwaniem było też przeprowadzenie wywiadów. Czasami musiałam się spotkać z moimi rozmówcami po kilka razy, żeby uzyskać pełny przekaz ich przeżyć.

Czy planuje Pani kolejną książkę, która poruszałaby tematykę związana z polską arystokracją i ziemiaństwem bądź obiektami rezydencjalnymi?

Niestety już nie. To polskie „przeminęło z wiatrem”, w dodatku na kanadyjskiej ziemi, uchwyciłam dosłownie w ostatnim momencie, gdyż wielu z bohaterów „W jednej walizce” już nie żyje. Z kolei, aby zająć się tym, co pozostało w Polsce, musiałabym w niej mieszkać, a ja spędzam w ojczyźnie zaledwie kilka miesięcy do roku.

To pytanie zadaję każdemu swojemu rozmówcy: Jakie ma Pani zdanie na temat współczesnego stanu technicznego historycznych obiektów rezydencjalnych w Polsce?

Więcej dawnych ziemiańskich rezydencji zostało zniszczonych w okresie powojennym, niż w czasie wojny. Ocalało z nich zaledwie 20 procent. Te, które zostały przeznaczone na muzea, szkoły czy inne instytucje, przetrwały w miarę dobrym stanie, lecz jakże wiele popadło w ruinę. Dzisiaj są już tak zniszczone, że nie opłaca się ich remontować, zwłaszcza, że renowacja musi być przeprowadzona pod nadzorem kuratora zabytków.

Zdarzają się, wprawdzie nieliczne, ale pozytywne zakończenia. Przykładem jest los Straszkowa koło Kłodawy, dworu moich dziadków ( Jadwigi z Maringe’ów i Zbigniewa Gołembiowskich), który został wyremontowany przez obecnego właściciela, Krzysztofa Kocela, i służy nie tylko jako dom rodzinny, ale odbywają się w nim wydarzenia kulturalne. Podczas mojego pobytu w Polsce zamierzam po raz pierwszy odwiedzić to moje „gniazdo rodzinne” . Wcześniej, gdy było w opłakanym stanie, takie odwiedziny wywołałyby jedynie ból i smutek, zważywszy, jak bardzo do Straszkowa byli przywiązani moi dziadkowie i mój ojciec.  

Redaktorka DIPP

Nina Herzberg-Zielezińska

Myślę, że mogłabym siebie określić jako pasjonatkę i obrończynię zabytków. Jestem poszukiwaczką interesujących miejsc oraz historii. W realizowaniu wytyczonych sobie celów czy projektów jestem ambitna i uparta. Krótko mówiąc nie daje łatwo za wygraną. Od życia oczekuję samych pozytywnych wrażeń. Choć kocham swoje rodzinne miasto – Wejherowo – to uwielbiam podróżować, nie tylko za granicę ale również po Polsce. 

Moja przygoda z obiektami rezydencjalnymi rozpoczęła się od wycieczki do pałacu w Karżniczce i pomysłu na pracę magisterską. "Historyczne rezydencje powiatu wejherowskiego - krajobraz kulturowy i narracje"  dały początek mojej nowej pasji. To wtedy rozpoczęłam poszukiwania dworów i pałaców i odkryłam, że jest ich naprawdę dużo. Obecnie pracuję nad skatalogowaniem wszystkich obiektów rezydencjalnych w całej Polsce. 


Ostatnie artykuły

logo dwory i pałace polski

Copyright © 2020 Dwory i Pałace Polski. Powered by Indico S.C.  & Joomla! CMS 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Znajdż nas na:

Instagram Facebook Facebook youtube

Kontakt

Indico S.C. , Przyjaźni9, 84-215 Gowino
NIP: 5882424318, REGON: 366309509

Kontakt z redakcją:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.