Twój koszyk jest pusty
Liczba produktów w koszku: 0.
Nie dało się inaczej. Urodziłam się i dorastałam na Dolnym Śląsku, więc od najmłodszych lat żyłam wśród opowieści o tajemnicach. Odkąd pamiętam odwiedzałam z rodzicami zamki i pałace, z każdym z nich wiązała się jakaś fascynująca historia. Te pierwsze wyprawy miały ogromny wpływ na moje późniejsze zainteresowania, bez względu na to, gdzie jestem, zawsze najpierw odwiedzam obiekty rezydencjonalne. Do 1945 roku na Dolnym Śląsku mieliśmy ok. tysiąca pięciuset takich zabytków, dla mnie to nie tysiąc pięćset budynków, ale miliony opowieści, wspomnień, wydarzeń, ludzkich losów do pokazania. Zawsze interesowały mnie też „skarby”, przez które rozumiem nie tylko materialne dziedzictwo, ale wszystko, co łączy z dziejami zamków i pałaców. Każdy z nich kryje fascynującą zagadkę, zamek Czocha ma czterdzieści tajnych przejść, które powstały dopiero na początku XX wieku, zamek Grodno zdobi szkielet listonosza, właściciele pałacu w Piszkowicach odkryli w nim list w butelce. Nie ma zabytku bez sekretów.
Modę na historię mamy od kilku lat, wiele polskich magazynów ma dodatki historyczne, powstaje mnóstwo programów radiowych i telewizyjnych. Zamki, dwory i pałace przyciągają właśnie ze względu na swoją kolorową, bogatą historię, ale także z powodu swojego piękna. Dopiero od pewnego czasu te zabytki powoli się odradzają, proszę spojrzeć chociażby na zamek w Goli Dzierżoniowskiej, pałace w Staniszowie, Brunowie, Kamieńcu czy w Karpnikach. Wszystkie mają prywatnych właścicieli, dzięki nim - niegdyś smutne i porzucone, teraz stały się perłami, które wszyscy chcą zobaczyć. Myślę, że dla wielu osób to podróż w czasie, kiedy siadam w pięknym ogrodzie pałacu w Kamieńcu koło Kłodzka, nagle jestem w innej epoce. Pijąc kawę cieszę się tą iluzją, wyobrażam sobie dawne czasy. Poza tym obiekty rezydencjonalne zaprojektowane zostały z miłością, wielkim pietyzmem i przez to tak dobrze się w nich czujemy. Inna sprawa, i to mnie cieszy, bogaci przedsiębiorcy coraz częściej czują, że wypada inwestować w zabytki. Niedawno odwiedziłam prywatny pałac na Dolnym Śląsku – nie ma możliwości zwiedzania go, ani robienia zdjęć – który właściciel, na podstawie zachowanej dokumentacji, przywrócił do stanu z początku XIX wieku. Widziałam setki takich obiektów w życiu, ale ten mnie oszołomił, podobnie jak wypielęgnowany park dookoła.
Kiedy dla Canal Plus Discovery kręciliśmy serial dokumentalny „Kup pan zamek” ogromne wrażenie zrobiły na mnie pałac w Nakomiadach i zamek w Przezmarku. Obydwa zupełnie różne, ale zarządzanie przez prywatnych właścicieli. Nakomiady mają atmosferę domu, miękkie dywany, rozleniwione psy, ogród. Przezmark natomiast to zamek krzyżacki pomiędzy jeziorami. Ogromny, wymagający jeszcze badań teren, imponujące, że znalazł opiekunów. Na Dolnym Śląsku chętnie bywam w obiektach, które dopiero odzyskują świetność, dzięki temu mogę się przypatrywać, jakie zachodzą w nich zmiany. Pałac Sarny, na przykład, zmienia się każdego dnia, to nieprawdopodobne, ile udało się zrobić właścicielom. Szkoda, że takiego szczęścia nie ma pałac w Bożkowie, którego wnętrza można jeszcze uratować.
Jedno i drugie ma dla mnie ogromne znaczenie. Najpierw zawsze jadę obejrzeć obiekt, rozmawiam z jego właścicielami albo z mieszkańcami okolicy. Jest takie miejsce koło Środy Śląskiej, w którym po pałacu została jedynie zrujnowana wieża. To Chwalimierz. Kiedy pojechałam tam pierwszy raz, nasłucham się nieprawdopodobnych historii o tym, jak pałac był niszczony, jak traktory ciągnęły liny przyczepione do ścian, żeby zniszczyć ten zabytek. Opowiadano mi również o ukrytych skarbach, o przedwojennym właścicielu, który uciekł z jakimś złotem. Oczywiście poszłam śladem tych relacji historii i chociaż złota nie było, to okazało się, że historia tego miejsca jest znacznie ciekawsza niż legendy…Opisałam ją w jednej z książek.
Ja mam dość brutalny osąd. Uważam, że zabytki nie są dla marzycieli, zabytki wymagają twardej gotówki. Widać to na przykładach najlepiej odnowionych rezydencji, na ogół ich właściciele środki finansowe czerpią z prowadzonych przez siebie interesów, często w ogóle nie związanych z zabytkami. Im ładniej, lepiej, dokładniej obiekt jest odrestaurowany, tym więcej przyciąga gości, a co za tym idzie, lepiej funkcjonuje. Niestety, szczególnie na Dolnym Śląsku obserwuję coraz bardziej zdegradowane zabytki, które ktoś kiedyś kupił, potem wyjechał, uciekł albo się ukrywa, a narzędzia prawne są tak słabe, że trudno cokolwiek z tym zrobić. Mam wrażenie, że posiadanie pałacu to jak życie w trójkącie, jestem ja, rodzina i ten pałac-kochanka, każdego dnia coraz bardziej wymagający. Sami właściciele często mi mówią, że to inwestycja, która opłaci się dopiero w kolejnym pokoleniu, że dobrze jest w lecie, ale kiedy przychodzi listopad czasami bywa trudno. Cała covidowa sytuacja również nie pomaga takim obiektom.
Oczywiście, ważne jednak, żeby robić to z szacunkiem dla tych zabytków. Sama chętnie uczestniczę w koncertach i festiwalach w pałacu Sarny, Pałac Książęcy we Wleniu organizuje premiery książek i recitale, przy pałacu Jedlinka działa browar, do Kamieńca jeżdżę na święto pierników, w Topaczu odbywają się spektakle teatralne, Brunów i Gola Dzierżoniowska mają własne spa, w Staniszowie jest galeria sztuki. Przede wszystkim, te obiekty oferują również usługi hotelowe, a nigdzie się tak dobrze nie śpi, jak w pałacu. Ważne jest przecież również otoczenie, park, zieleń, drzewa, staw. Osobiście bardzo lubię pałac Dobra koło Oleśnicy, właściciel mieszka tam – jak sam twierdzi – z duchem, którego nazywa Karolem, świetnie odpoczywam również w dworku we Wziąchowie Wielkim.
Zawsze najbardziej lubię ostatnią książkę, ale tym razem ostatnią „Imperium małych piekieł. Mroczne sekrety obozu Gross Rosen” poświęciłam tematyce obozowej i nie było w niej wiele miejsca dla pałaców. Dlatego polecam „Zamkowe tajemnice” i „Ten dom ma tajemnicę. Skarby i sekrety Dolnego Śląska”. W obydwóch pozycjach zabieram Czytelników w piękny świat dawnych rezydencji, ale i fascynujących historii z nimi związanych. Opowiadam o tym, jak na początku zamek Czocha był prywatnym domem i dlaczego jego właściciel kazał wszędzie zamontować skrytki, wspominamy Krwawe Walentynki, straszliwe morderstwo dwóch dziewczynek w Pałacu Książęcym we Wleniu, pokazuję również barwną historię Mariana Hajduka, zmarłego niedawno właściciela pałacu w Pieszycach. Renowacja tego zabytku wciąż wzbudza mnóstwo kontrowersji, bo właściciel odnowił go zgodnie ze swoimi przekonaniami i gustem. To trzeba po prostu zobaczyć. Swoją drogą ciągle intryguje mnie opowieść o wielkich portretach odnalezionych przez ekipę budowlaną podczas remontu pałacu. Do dzisiaj się nie odnalazły…
Kup książki autorstwa Joanny Lamparskiej w księgarni internetowej Dwory i Pałace Polski.
Indico S.C. , Wałowa 10/3, 84-200 Wejherowo
NIP: 5882424318, REGON: 366309509
tel. + 48 58 778-21-30,
tel. kom +48 505-505-016
Kontakt z redakcją: